Już drugi tydzień stycznia dobiega końca a ja dopiero zabieram się za jakieś podsumowanie roku 2011. Kreślę plany i snuję postanowienia na nowy rok. I chociaż u mnie jeszcze panuje piątek trzynastego ja się nie martwię o przyszłość. Będzie dobrze.
2011 w skrócie reporterskim:
1. Nowy rok rozpoczął się mało szumnie i dużą ilością pracy związaną z pisaniem inżynierki.
2. Dyplom obroniony, więc zamiast wziąć się do craftu byczyłam się pod ręcznie robionym kocykiem.
3. No i byczyłam się dalej czekając na wiosnę.
4. Doczekałam się wiosny i poszłam szaleć z aparatem, wyżywając się na wszystkich napotkanych kwiatach.
5. Postanowiłam spróbować swoich sił w czymś nowym i tak oto powstał mój pierwszy LOs, miejmy nadzieję nie ostatni.
6. Znów uczelnia pożarła mi mnóstwo czasu.
7. Podjęłam jedno z najcięższych wyzwań jak dotąd - roczne studia w USA. Brzmi dumnie nie? Podjęłam też wyzwanie 365 zdjęć, które niestety nie dobiło nawet setki.
8. Nawet nie wierzyłam w swoje szczęście będąc na koncercie jednego z moich ulubionych zespołów. Co prawda stałam z tyłu sceny bo bilety sprzedały się w kilka godzin, ale co tam!
9. Aby oderwać swoje myśli od pracy podjęłam się
journalowego wyzwania…
10. …które udało mi się ukończyć :)
11. No i znów praca, niestety.
12. Szalony i chyba jeden z najprzyjemniejszych miesięcy w tym roku. Gromadzenie prezentów, grudniownik no i najważniejsze powrót na Święta do domu!
A co w tym roku? Po głowie chodzi mi mnóstwo pomysłów, ale wiem jak to się ze mną często kończy. Słomiany zapał i tyle… Dlatego będę starała się z tym walczyć. Poza tym organizacja czasu to coś co powinnam opanować, ale czy dam radę? Nie wiadomo.
A teraz zmykam, życząc Wam spóźnione wszystkiego najlepszego w nowym roku!
xoxo
Anti
P.S.
Poza tym mój licznik pokazuje mi, że to mój setny post! Juhuu :D