21 sierpnia 2015

Holiday memories in photos

Cześć kochani! Wczoraj pokazałam wam mój podróżnik z tegorocznych wakacji, zapowiadając przy okazji, że podzielę się też kilkoma kadrami. W tym roku na wakacje ruszyliśmy śladami dzieciństwa. Były Mazury w Jaśkowie tuż obok Wiartla, gdzie spędzałam wakacje jako dziecko. Był też Bałtyk z wycieczką do Lubiatowa, z polem namiotowym, na które co roku jako dzieciak jeździł Piotrek. Był las, jeziora, spacery po plaży, kąpiel w morzu, wypady samochodowe, ciepło ale nie upał i komary, które dziwnym trafem zjadały tylko mnie…

Uwaga dużo zdjęć ;)

Jedyny kierowca w rodzinie ;) Ale nie narzekam, lubię cztery kółka.
The only driver in the family :) But I cannot complain I like four wheels.
Hello! Yesterday I showed you my latest travel journal aka field notes from this years Holidays and I mentioned I'll have some photos for you. This year vacations topic was "childhood memories". We went to Mazury to Jaśkowo next to a small village Wiartel where I used to spend my holidays as a kid. Then we drove to Baltic Sea and made a road trip to Lubiatowo camps site where Peter spend his summer vacations. We hiked in forests, swam in the lakes and the sea, spent some time on the beach, gaze in the stars and so much more. It was hot but not overwhelmingly and there were mosquitoes that seemed to notice only me…

Be warned - there's plenty of photos ahead ;)

Szyba brudna jak diabli… ale te zachody słońca.
The frond window is so dirty, but this doesn't change the beauty of sunsets.

Na pasach przeciwpożarowych z dnia na dzień rozkwitały wrzosy, które w upalne dni buczały od trzmieli i pszczół.
In the middle of the forest there are places where heathers started to bloom and on the hot day they were buzzing with honey beed and bumblebees.
Nie spodziewaliśmy się znaleźć jagód, ale okazało się, że trafiliśmy na pełnię sezonu. Poszycie było wręcz niebieskie od owoców.
We didn't expect wild blueberries but we've arrived in the middle of the season for them. It was blue all around. 
Ciche i spokojne jezioro Nidzkie, gdzie z roweru podglądaliśmy łabędzie i białe czaple, a w oddali było słychać klangor żurawi.
Calm and quiet Nidzkie Lake where from a water bike we observed swans and herons and somewhere in the distance you could hear the cranes scream.



Sierpniowa złota godzina i jej magia.
August golden hour and it's magic.




Gospodarstwo naszej gospodyni w Jaśkowie to istna sielanka. Gęsi, kury, zarybiony staw, bujna zieleń oraz cisza i święty spokój.
We have found a vary calm and peaceful residence in an old water mill. There were gees and chicken, fish in a small pond and beautiful lush green all around.




Mazury bez ogniska się nie liczą. Przygotowując je inni goście płci męskiej trochę wątpili w moje możliwości gdy powoli łupałam sobie drewno, al byli pod dużym wrażeniem gdy za jednym zamachem w kilka minut rozpaliłam duży ogień ;)
Mazury without camp fire doesn't count. When I was preparing it some of the male guests really doubted me when I carefully chopped the wood  and arranged the site. But their jaws dropped when in minutes I made a big fire going ;)
Nasza galaktyka, Droga Mleczna.
Our galactic the Milky Way. 
Trafiliśmy równo na noc Perseidów.
Falling stars.

Jednego dnia urządziliśmy sobie wycieczkę do Kadzidłowa - Parku Dzikich Zwierząt.
One day we made a roadtrip to Kadzidłowo - a Wild Animals Park.
Daniele - te gdy tylko zechciały podejść można było głaskać po noskach i karmić marchewką z jabłkiem.
Fallow deers that you could pet and feed whenever they decided to come close to you.




A na koniec dotarliśmy nad Bałtyk. Tutaj zdjęć powstało niewiele, więc pokażę wam  tylko cudny zachód słońca.

And the Baltic Sea at the end. Here I made very little photos so I'll leave you with this beautiful sunset.



6 komentarzy: