21 września 2011

Przerwa mała


Trochę mi się nazbierało w pracy rzeczy, więc nie mam czasu dla siebie. A przecież gdzieś w międzyczasie tak zwanym, trzeba sobie obiad ugotować, pranie zrobić, czy niewiadomoskądonsiętamwziął bałagan posprzątać.


Na pocieszenie załączam kilka zdjęć z Waszyngtonu, nie zobaczycie tu na razie pocztówek z monumentami Washingtona czy Lincolna bo stolica Stanów zupełnie nie przypadła mi do gustu. Miasto było dziwne, zwłaszcza część biznesowa w której przyszło mi spędzić sporo czasu. Wszystkie budynki były wielkie ale nie jakoś specjalnie wysokie co czyniło je klocami poukładanymi równo na kwadratowych przecznicach. Budynki choć może czymś się trochę od siebie różniły, dla mnie wyglądały tak samo. Wszystko proste i nudne. I puste. Byłam w Waszyngtonie w weekend i poza National Mall (czyli tym "trawnikiem" z którego widać Kapitol, monumenty i muzea) nie było prawie w ogóle ludzi. Jedynymi żywymi osobami, poza zagubionymi turystami, byli bezdomni.

Było ich od zatrzęsienia, na 10 ławek na skwerku, nie przesadzając 8 było zarekwirowanych przez ludzi z tobołkiem, niedomytych, nie do końca świadomych, odrealnionych. Nie śmierdzieli, nie zaczepiali, rzadko żebrali o pieniądze, ale jednak byli. Zazwyczaj byli to Afroamerykanie, chociaż biali też się zdarzali. A wieczorem zbierali się u wejścia do metra w mniejsze lub większe grupki by łapać ciepło od pociągów i chronić się przed ewentualnym deszczem.

Czasem zdarzali się wśród nich szaleńcy, ja ich tak nazywam. Szaleńcy charakteryzują się chodzeniem bez celu i wykrzykiwaniem niezrozumiałych frazesów, a to o Bogu, a to o podatkach. Bywali i taki co stali i bluźnili na zwykłych przechodniów. Był też pan stojący na środku skrzyżowania ze sporym ruchem samochodowym, machający gazetą.

Tak to w pamięć wrył mi się Waszyngton. Ale są też i dobre jego zakamarki i fragmenty. Te ciekawsze postarałam się uchwycić obiektywem. Nie wszystkie zdjęcia jeszcze obrobiłam, wiecie mało czasu i te sprawy. Co z tego, że na wycieczce byłam już dwa tygodnie temu, a po drodze zdołałam być tam jeszcze raz niezaplanowanie. Spodziewajcie się więc jeszcze kiedyś jakiś dodatkowych zdjęć i może relacji.
A tym czasem papa!

Anti

2 komentarze:

  1. o Waszyngton.. ciekawa relacja - taka prawdziwa :) czekam na relacje z miejsc ktorymi bylas zachwycona! :)

    xxxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, nie wiem kiedy zbiorę się w sobie na kolejną relację, pisanie to dla mnie katorga czasami :P

    OdpowiedzUsuń