Moje wcześniejsze konfrontacje z tildą można było zobaczyć TU. Ale na królikach nie mogło się skończyć. Zebrałam się więc w sobie, znalazłam wykrój, i postanowiłam uszyć tildowego anioła.
Pierwotnie miał on wylądować w kuchni, ale w tej się pozmieniało i zielony anioł już nie pasuje ( za jakiś czas powstanie czerwony). Ten zaś, stanie się prezentem na dzień mamy :)
nie widzialam tego wczesniej.. i nie wiem jak moglam to pominac na twoim blogu!! tilda wyszla pieknie, podziwiam wszystkie baby ktore robia tildy bo trzeba miec na prawde duzo cierpliwosci.. tyle szczegolow!!!
OdpowiedzUsuńahaha :D dzięki :P ja też podziwiam, uszyłam dwa anioły i dwa króliki i stwierdziłam, że to nie dla mnie. Za dużo roboty :P
UsuńPiękny
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie http://klubtilda.blogspot.com/
Pozdrawiam